SZKOCJA


SZKOCJA

Wyprawa samochodowo - rowerowa  

Lato 2006











 
Dzień 1
Wyjechali?my rano ok. 7.30 , a celem było Loch Lomond. Dotarli?my tam ok. 18.00 Po drodze zdążyliśmy już zwiedzić piękny park z zamkiem w Balloch, a to z przyczyny zamknięcia drogi na jakieś 40 min. Ale w końcu dotarliśmy. Rozbiliśmy namiot prawie nad samym brzegiem  Loch Lomond na Milarochy Bay. Około 10 funa za namiot za dobę. Wszystko ok poza uciążliwymi muszkami, które bez przerwy kąsały. Pogoda jak na szkocką to super!!!



Dzień 2
Z samego rana ruszyliśmy rowerami do Drymen oddalonego ok. 10 km, później w Ballocha udało nam się załapać na pokład łodzi pocztowej i opłynęliśmy prawie całe jezioro Loch Lomond, na którym znajduje się ok. 30 wysp. Na wyspie Inchumorrin był godzinny postój. Ze szczytu wyspy rozciąga się przepiękny widok na jezioro. Wracając rowerami z Balmacha odkryliśmy ciekawą ścieżkę wzdłuż jeziora, którą dotarliśmy do naszego campingu. Popołudniem oczekując zachodu słońca łowiliśmy ryby i grillowaliśmy w zacisznym miejscu.





Dzień 3
Zaplanowaliśmy na ten dzień zdobywanie szczytu Ben Lomond, ale niestety pogoda zapowiadała się nieciekawie, więc czekając jak się przejaśni Witek spróbował swoich sił w wędkowaniu i... okonek razy 2 :( Nie przejaśniło się,  ale i tak ruszyliśmy, start 9.00 szczyt zdobyty o 12.00 (prawdopodobnie bo we mgle nie widzieliśmy się na wzajem :)) zimno wietrznie i żadnych widoków. Na niższych partiach góry było widać panoramę Loch Lomond i okolicy. Wycieczka bardzo nam dała w kość i po zejściu podążyliśmy do pubu :P Przy okazji udało nam się kupić Haggis - najważniejszą potrawę Szkocji tj., owczy żołądek nadziewany wątróbką i płatkami owsianymi, pyszne coś jak pasztet z kaszanką.




Dzień 4
Noc była straszna, ale nasz namiot nas nie zawiódł. Strasznie wiało i padało. Ten dzień był zimny około 13 stopni, wiatr i co kilka minut to  pada a to słoń. Spakowaliśmy namiot i w drogę. Pierwszy przystanek był w Glen Coe, gdzie podziwialiśmy widok jedząc śniadanie. Następny przestanek Inverery na kawę i krótkie wędkowanie, złowiła się spora makrela w Loch Fyne. Kolejny przystanek zrobiliśmy sobie na podziwianie tajemniczych ruin zamku Killchurn. Cudownie położone na podmokłym półwyspie. Pogoda taka sobie, w kratkę, ale ciemne chmury tylko dodawały ruinom tajemniczego uroku. Kolejnym celem miała być miejscowość Oban. Ale zanim do niej dotarliłmy to po drodze by?o kilka przystanków na fotki pięknych widoków. Przypadkiem odkryliśmy ruiny zamku Dunstaffnage przed Oban. Pięknie położone na półwyspie a w koło ruin rozciągał się las cały porośnięty soczystym zielonym mchem. Sama miejscowość Oban okazała się całkiem przyjemna i urocza z pięknym portem. W pubie z widokiem na port degustowaliśmy szkockie piwo (z miodem). Z portu widać wyspę Kerre oddaloną o kilka km. Czas nas popędzał bo musieliśmy dotrzeć do Glen Coe i rozbić namiot. Dotarliśmy i znaleźliśmy miejsce jakie nam się nawet nie śniło i to w przystępnej cenie (12 funtów za 2 osoby). Polecamy pole namiotowe "Czerwona wiewiórka" znajdowało się w samym sercu doliny. W koło namiotów góry, wodospady i las, a pomiędzy górski potok. Każdy mógł sobie znaleźć miejsce do przygotowania ogniska, więc oczywiście wieczorkiem zajadaliśmy się makrelą z ognicha wcześniej własnoręcznie złowioną.






Dzień 5
Tego dnia przewidziana była wycieczka rowerowa. Wyruszyliśmy rowerkami najpierw do wioski Glencoe i zdobyliśmy w informacji szlak rowerowy Gleachulish wokół Gleann a'Chaolais około 10 km. Ze szlaku głównie podziwialiśmy widok na Loch Linnhe. Po krótkiej przerwie na kanapki pojechaliśmy w druga stronę od naszego pola namiotowego, gdzie ukazał nam się wysoko w górach wodospad, który postanowiliśmy zdobyć. Zostawiliśmy rowery i rozpoczęliśmy wspinaczkę. Po zdobyciu wodospadu nie było koniec wspinaczki, bo ciągnęło nas dalej w górę. Okazało się, że było warto. Widoki zapierające dech w piersiach. Cudownie zielone panoramy Glen Coe a poza tym natrafiliśmy na spore stado górskich kozic. Na zakończenie dnia oczywiście rozpaliliśmy ognisko.





Dzień 6
Jeszcze jeden rzut okiem na Glen Coe. Za na mową napotkanego rodaka objechaliśmy jezioro Loch Leven aż do Kinlochleven (przerwa na kawę). Najwyższego szczytu Szkocji tj. Ben Nevis nie zdobyliśmy, ponieważ tego dnia była bardzo zła widoczność. Dojechaliśmy, jednak pod samą górę bardzo krętą drogą, która wiodła przez dolinę Glen Nevis. W Glenfinnan podziwialiśmy piękny stary wiadukt i obserwowaliśmy napotkanego jelenia z wielkim porożem. Dalej jadąc tą samą drogą zbliżaliśmy się do Mallaig. Tam Szkocja przypomina egzotyczną wyspę z białymi plażami - Morar. W Mallaig w przytulnej knajpce smakowaliśmy typowo Szkocką zupę Cullen z wędzonej ryby ze śmietaną i ziemniakami i wędzonego Kippera czyli śledzia. Niedaleko Morar nad samą plażą rozbiliśmy namiot. Wiało tam okropnie, ale widok na morze i wyspy wynagradzał to.





Dzień 7
Rankiem promem z Mallaig dotarliśmy na wyspę Skye. Przeprawa trwała około 30 minut. Zwiedziliśmy jedną z główniejszych miejscowości Portee. Spacerując uliczkami trafiliśmy na włosko-francuski market z pysznymi serami, wędlinami itp. smakołykami. Stamtąd kilka km na północ widać było z drogi "Old an of Storr" wielką skalistą kolumnę niepewnie balansująca na szczycie. Czekała nas wspinaczka, ale ze szczytów rozciągał się jeden z piękniejszych widoków z całej naszej wyprawy po Szkocji. Widać było pobliskie wyspy Raasay, Rona i Scalpay oraz jeziora i góry. Jadąc dalej na północ zatrzymaliśmy się w Kilt Rock. Punkt widokowy na wodospad i skaliste urwisko. Następnie podczas przyglądania się ruinom Duntulm Castle dostrzegliśmy wraz z  kilkoma turystami rekina, pływającego samotnie w niewielkiej zatoczce. Po całej sesji zdjęciowej, na której mało co wyszło pojechaliśmy w stronę Uig. Po drodze oglądając stare, szkockie, kamienne chałupy. Na południowym końcu Skye leży Elgol, do którego zawitaliśmy, spotykając po drodze młodziutkie jaki. Opuściliśmy wyspę przejeżdżając mostem do Kyle of Lochalsh. W Balmacara znaleźliśmy camping. Sił na grillowanie tym razem zabrakło :(((.






Dzień 8
Rankiem po śniadaniu zdobywaliśmy zamek Eilean Donan Castle, gdzie kręcono "Waleczne serce" z Mell Gipsonem w roli głównej oraz "Nieśmiertelny". Jeden z piękniejszych zamków, które widzieliśmy do tej pory. Szkockiego nastroju dodawał Szkot grający na dudach. Kolejnym celem było najsłynniejsze jezioro szkockie Loch Ness ( dł. ok. 37 km, szer. 3,2 km, głęb.230-250m). Niestety nie zrobiło na nas wielkiego wrażenia pod względem krajobrazowym. Zapewne główną atrakcją jest legendarny potwór Loch Ness. Zrujnowany zamek Urguhart Castle, wydał nam się zbyt drogi (w większości wejścia były bezpłatne, tu około 10 funa za osobę). Nawet pogoda nam nie dopisywała bo cały czas nad Loch Ness padało, było szaro i ponuro. Pole namiotowe znaleźliśmy na terenie stadniny :-) Wokół namiotów galopowały konie, całkiem fajnie.




Dzień 9
Zmierzamy w stronę Edenburga, zatrzymując się w co ciekawszych napotkanych miejscach. Niedaleko Kingussie z jezdni ukazały nam się ciekawe ruinki. Na miejscu okazało się, że są to ruiny jakiejś wojskowej twierdzy Ruthven Barracks. Natomiast jadąc dalej nie mogliśmy się oprzeć górom Grampian, które kusiły swoim kolorem, bowiem całe porośnięte były wrzosem. Zapakowaliśmy się na rowery i nabiliśmy kilka kilometrów na nasz licznik. Dalej trochę samochodem, aż do momentu kiedy znowu skusiliśmy się, pokierowani turystycznymi drogowskazami na kolejny zamek - Blair Castle oraz przepiękny wodospad. Aby się do niego dostać musieli?my zdobyć się na pokonanie kilku km na pieszo. Droga wiodła przez las więc całkiem miło się szło. Do zamku można było podjechać autem. Blair Castle różnił się od zamków, które do tej pory widzieliśmy w Szkocji, był bialutki, niezniszczony a wokół park po którym spacerowały natrętne pawie.





Dzień 10
Zaraz po przebudzeniu wyruszyliśmy do Edenburga, po kilku trudach ze znalezieniem parkingu udało nam się zacumować tuż przy zamku w samym centrum Edenbyrga. Zwiedzanie zaczeliśmy od zamku położonego na szczycie wulkanicznej góry... był przepiękny. Następnie udaliśmy się. na główna ulice Edenburga, trafiliśmy na jakiś festyn, było mnóstwo mimów, komików, przebierańców i innych dziwolągów robiących dziwne rzeczy. Znaleźliśmy przy pomocy naszego przewodnika po Szkocji dziwne sklepy takie jak sklep ze skamieniałościami w którym było można kupić odchody dinozaura lub szczątki jego skorupki od jaja, lub sklep z używanymi rzeczami sławnych ludzi. Znaleźliśmy także sklep z przepysznymi serami szkockimi, wyszliśmy z niego z nie jedną reklamówkę :-) Po zwiedzeniu starej i nowej części Edenburga około 18 wyjechaliśmy w poszukiwaniu ostatniego campingowego noclegu w Szkocji...






Dzień 11
W drodze powrotnej do domu  znaleźliśmy dziwny zamek na "świętej wyspie". Zadziwiła nas ogromna liczba turystów kierujących się w jego stronę. Było można dostać się na zamek tylko w wyznaczonych porach ponieważ droga była codziennie zalewana przez przypływ, musieliśmy uważać żeby nie zostać tam na przymusowy nocleg :)  Znajdować się tam zamek położony na dość wysokiej skale i  ruiny około 1000 letniego klasztoru, sądząc po liczbie turystów było to jakieś sławne miejsce... Po około dwóch godzinach wyruszyliśmy w kierunku domu....

PODSUMUJĄC
Ilość przejechanych kilometrów: 2848 w tym w Szkocji 1698
Ilość przejechanych kilometrów na rowerze: 70 (liczyliśmy na więcej...:)
plus tysiące kilometrów przebytych piechotą :)))



Po tej wycieczce SZKOCJA kojarzyć nam się będzie z niezliczoną ilością ruin zamków, ukrytych pośród gór i jezior. Wszystko tam pokryte jest soczystą zielenią i oblane mnóstwem wodospadów i potoków. To raj dla pasących się tam owiec, baranów i śmiesznych włochatych krów: jaków. Natomiast niebo zachwyca co chwilą inną kompozycją złożoną z różnych odcieni chmur, dzięki którym ruiny zamków i krajobrazy nabierają tajemniczości. jeżeli ktoś szuka dzikiego, miejsca na świecie i chce obcować z przyrodą to polecamy Szkocję, gdzie często nie ma wyznaczonych szlaków i rzadko spotyka się budki z pamiątkami. Za to spotka można dzikie zwierzaki jelenie, zające, kozice, dziwne ptaki takie jak głuszce a nawet rekina !!!  A co z pogodą? właśnie.. nie ma co liczyć na upały. Jednak, jeśli ma się w planach trochę wysiłku np. jazda na rowerze, czy zdobywanie szczytów to wiosenna temperatura jest całkiem na miejscu a małą mżawką nie ma się co przejmować?.

To by było na tyle...
AGA i WIT
masz jakieś pytania związane z wycieczką pisz na

stawnasto@wp.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz