SZKOCJA
Wyprawa samochodowo - rowerowa
Dzień 1
Wyjechali?my rano ok. 7.30 , a celem było Loch Lomond.
Dotarli?my tam ok. 18.00 Po drodze zdążyliśmy już zwiedzić piękny park z
zamkiem w Balloch, a to z przyczyny zamknięcia drogi na jakieś 40 min. Ale w
końcu dotarliśmy. Rozbiliśmy namiot prawie nad samym brzegiem Loch Lomond
na Milarochy Bay. Około 10 funa za namiot za dobę. Wszystko ok poza uciążliwymi
muszkami, które bez przerwy kąsały. Pogoda jak na szkocką to super!!!
Dzień 2
Z samego rana ruszyliśmy rowerami do Drymen oddalonego ok.
10 km, później w Ballocha udało nam się załapać na pokład łodzi pocztowej i
opłynęliśmy prawie całe jezioro Loch Lomond, na którym znajduje się ok. 30
wysp. Na wyspie Inchumorrin był godzinny postój. Ze szczytu wyspy rozciąga się
przepiękny widok na jezioro. Wracając rowerami z Balmacha odkryliśmy ciekawą
ścieżkę wzdłuż jeziora, którą dotarliśmy do naszego campingu. Popołudniem
oczekując zachodu słońca łowiliśmy ryby i grillowaliśmy w zacisznym miejscu.
Dzień 3
Zaplanowaliśmy na ten dzień zdobywanie szczytu Ben Lomond,
ale niestety pogoda zapowiadała się nieciekawie, więc czekając jak się
przejaśni Witek spróbował swoich sił w wędkowaniu i... okonek razy 2 :( Nie
przejaśniło się, ale i tak ruszyliśmy, start 9.00 szczyt zdobyty o 12.00
(prawdopodobnie bo we mgle nie widzieliśmy się na wzajem :)) zimno wietrznie i
żadnych widoków. Na niższych partiach góry było widać panoramę Loch Lomond i
okolicy. Wycieczka bardzo nam dała w kość i po zejściu podążyliśmy do pubu :P
Przy okazji udało nam się kupić Haggis - najważniejszą potrawę Szkocji tj.,
owczy żołądek nadziewany wątróbką i płatkami owsianymi, pyszne coś jak pasztet
z kaszanką.
Dzień 4
Noc była straszna, ale nasz namiot nas nie zawiódł.
Strasznie wiało i padało. Ten dzień był zimny około 13 stopni, wiatr i co kilka
minut to pada a to słoń. Spakowaliśmy namiot i w drogę. Pierwszy
przystanek był w Glen Coe, gdzie podziwialiśmy widok jedząc śniadanie. Następny
przestanek Inverery na kawę i krótkie wędkowanie, złowiła się spora makrela w
Loch Fyne. Kolejny przystanek zrobiliśmy sobie na podziwianie tajemniczych ruin
zamku Killchurn. Cudownie położone na podmokłym półwyspie. Pogoda taka sobie, w
kratkę, ale ciemne chmury tylko dodawały ruinom tajemniczego uroku. Kolejnym
celem miała być miejscowość Oban. Ale zanim do niej dotarliłmy to po drodze
by?o kilka przystanków na fotki pięknych widoków. Przypadkiem odkryliśmy ruiny
zamku Dunstaffnage przed Oban. Pięknie położone na półwyspie a w koło ruin
rozciągał się las cały porośnięty soczystym zielonym mchem. Sama miejscowość
Oban okazała się całkiem przyjemna i urocza z pięknym portem. W pubie z
widokiem na port degustowaliśmy szkockie piwo (z miodem). Z portu widać wyspę
Kerre oddaloną o kilka km. Czas nas popędzał bo musieliśmy dotrzeć do Glen Coe
i rozbić namiot. Dotarliśmy i znaleźliśmy miejsce jakie nam się nawet nie śniło
i to w przystępnej cenie (12 funtów za 2 osoby). Polecamy pole namiotowe
"Czerwona wiewiórka" znajdowało się w samym sercu doliny. W koło
namiotów góry, wodospady i las, a pomiędzy górski potok. Każdy mógł sobie
znaleźć miejsce do przygotowania ogniska, więc oczywiście wieczorkiem
zajadaliśmy się makrelą z ognicha wcześniej własnoręcznie złowioną.
Dzień 5
Tego dnia przewidziana była wycieczka rowerowa. Wyruszyliśmy
rowerkami najpierw do wioski Glencoe i zdobyliśmy w informacji szlak rowerowy
Gleachulish wokół Gleann a'Chaolais około 10 km. Ze szlaku głównie
podziwialiśmy widok na Loch Linnhe. Po krótkiej przerwie na kanapki
pojechaliśmy w druga stronę od naszego pola namiotowego, gdzie ukazał nam się
wysoko w górach wodospad, który postanowiliśmy zdobyć. Zostawiliśmy rowery i
rozpoczęliśmy wspinaczkę. Po zdobyciu wodospadu nie było koniec wspinaczki, bo
ciągnęło nas dalej w górę. Okazało się, że było warto. Widoki zapierające dech
w piersiach. Cudownie zielone panoramy Glen Coe a poza tym natrafiliśmy na
spore stado górskich kozic. Na zakończenie dnia oczywiście rozpaliliśmy ognisko.
Dzień 6
Jeszcze jeden rzut okiem na Glen Coe. Za na mową napotkanego
rodaka objechaliśmy jezioro Loch Leven aż do Kinlochleven (przerwa na kawę).
Najwyższego szczytu Szkocji tj. Ben Nevis nie zdobyliśmy, ponieważ tego dnia
była bardzo zła widoczność. Dojechaliśmy, jednak pod samą górę bardzo krętą
drogą, która wiodła przez dolinę Glen Nevis. W Glenfinnan podziwialiśmy piękny
stary wiadukt i obserwowaliśmy napotkanego jelenia z wielkim porożem. Dalej
jadąc tą samą drogą zbliżaliśmy się do Mallaig. Tam Szkocja przypomina
egzotyczną wyspę z białymi plażami - Morar. W Mallaig w przytulnej knajpce
smakowaliśmy typowo Szkocką zupę Cullen z wędzonej ryby ze śmietaną i
ziemniakami i wędzonego Kippera czyli śledzia. Niedaleko Morar nad samą plażą
rozbiliśmy namiot. Wiało tam okropnie, ale widok na morze i wyspy wynagradzał
to.
Dzień 7
Rankiem promem z Mallaig dotarliśmy na wyspę Skye. Przeprawa
trwała około 30 minut. Zwiedziliśmy jedną z główniejszych miejscowości Portee.
Spacerując uliczkami trafiliśmy na włosko-francuski market z pysznymi serami,
wędlinami itp. smakołykami. Stamtąd kilka km na północ widać było z drogi
"Old an of Storr" wielką skalistą kolumnę niepewnie balansująca na
szczycie. Czekała nas wspinaczka, ale ze szczytów rozciągał się jeden z
piękniejszych widoków z całej naszej wyprawy po Szkocji. Widać było pobliskie
wyspy Raasay, Rona i Scalpay oraz jeziora i góry. Jadąc dalej na północ
zatrzymaliśmy się w Kilt Rock. Punkt widokowy na wodospad i skaliste urwisko.
Następnie podczas przyglądania się ruinom Duntulm Castle dostrzegliśmy wraz
z kilkoma turystami rekina, pływającego samotnie w niewielkiej zatoczce.
Po całej sesji zdjęciowej, na której mało co wyszło pojechaliśmy w stronę Uig.
Po drodze oglądając stare, szkockie, kamienne chałupy. Na południowym końcu
Skye leży Elgol, do którego zawitaliśmy, spotykając po drodze młodziutkie jaki.
Opuściliśmy wyspę przejeżdżając mostem do Kyle of Lochalsh. W Balmacara
znaleźliśmy camping. Sił na grillowanie tym razem zabrakło :(((.
Dzień 8
Rankiem po śniadaniu zdobywaliśmy zamek Eilean Donan Castle,
gdzie kręcono "Waleczne serce" z Mell Gipsonem w roli głównej oraz
"Nieśmiertelny". Jeden z piękniejszych zamków, które widzieliśmy do
tej pory. Szkockiego nastroju dodawał Szkot grający na dudach. Kolejnym celem
było najsłynniejsze jezioro szkockie Loch Ness ( dł. ok. 37 km, szer. 3,2 km,
głęb.230-250m). Niestety nie zrobiło na nas wielkiego wrażenia pod względem
krajobrazowym. Zapewne główną atrakcją jest legendarny potwór Loch Ness.
Zrujnowany zamek Urguhart Castle, wydał nam się zbyt drogi (w większości
wejścia były bezpłatne, tu około 10 funa za osobę). Nawet pogoda nam nie
dopisywała bo cały czas nad Loch Ness padało, było szaro i ponuro. Pole
namiotowe znaleźliśmy na terenie stadniny :-) Wokół namiotów galopowały konie,
całkiem fajnie.
Dzień 9
Zmierzamy w stronę Edenburga, zatrzymując się w co
ciekawszych napotkanych miejscach. Niedaleko Kingussie z jezdni ukazały nam się
ciekawe ruinki. Na miejscu okazało się, że są to ruiny jakiejś wojskowej
twierdzy Ruthven Barracks. Natomiast jadąc dalej nie mogliśmy się oprzeć górom
Grampian, które kusiły swoim kolorem, bowiem całe porośnięte były wrzosem.
Zapakowaliśmy się na rowery i nabiliśmy kilka kilometrów na nasz licznik. Dalej
trochę samochodem, aż do momentu kiedy znowu skusiliśmy się, pokierowani
turystycznymi drogowskazami na kolejny zamek - Blair Castle oraz przepiękny
wodospad. Aby się do niego dostać musieli?my zdobyć się na pokonanie kilku km
na pieszo. Droga wiodła przez las więc całkiem miło się szło. Do zamku można
było podjechać autem. Blair Castle różnił się od zamków, które do tej pory
widzieliśmy w Szkocji, był bialutki, niezniszczony a wokół park po którym
spacerowały natrętne pawie.
Dzień 10
Zaraz po przebudzeniu wyruszyliśmy do Edenburga, po kilku trudach ze
znalezieniem parkingu udało nam się zacumować tuż przy zamku w samym centrum
Edenbyrga. Zwiedzanie zaczeliśmy od zamku położonego na szczycie wulkanicznej
góry... był przepiękny. Następnie udaliśmy się. na główna ulice Edenburga,
trafiliśmy na jakiś festyn, było mnóstwo mimów, komików, przebierańców i innych
dziwolągów robiących dziwne rzeczy. Znaleźliśmy przy pomocy naszego przewodnika
po Szkocji dziwne sklepy takie jak sklep ze skamieniałościami w którym było
można kupić odchody dinozaura lub szczątki jego skorupki od jaja, lub sklep z
używanymi rzeczami sławnych ludzi. Znaleźliśmy także sklep z przepysznymi
serami szkockimi, wyszliśmy z niego z nie jedną reklamówkę :-) Po zwiedzeniu
starej i nowej części Edenburga około 18 wyjechaliśmy w poszukiwaniu ostatniego
campingowego noclegu w Szkocji...
Dzień 11
W drodze powrotnej do domu znaleźliśmy dziwny zamek na
"świętej wyspie". Zadziwiła nas ogromna liczba turystów kierujących
się w jego stronę. Było można dostać się na zamek tylko w wyznaczonych porach
ponieważ droga była codziennie zalewana przez przypływ, musieliśmy uważać żeby
nie zostać tam na przymusowy nocleg :) Znajdować się tam zamek położony
na dość wysokiej skale i ruiny około 1000 letniego klasztoru, sądząc po
liczbie turystów było to jakieś sławne miejsce... Po około dwóch godzinach
wyruszyliśmy w kierunku domu....
PODSUMUJĄC
Ilość przejechanych kilometrów: 2848 w tym w Szkocji 1698
Ilość przejechanych kilometrów na rowerze: 70 (liczyliśmy na
więcej...:)
plus tysiące kilometrów przebytych piechotą :)))
Po tej wycieczce SZKOCJA kojarzyć nam się będzie z
niezliczoną ilością ruin zamków, ukrytych pośród gór i jezior. Wszystko tam
pokryte jest soczystą zielenią i oblane mnóstwem wodospadów i potoków. To raj
dla pasących się tam owiec, baranów i śmiesznych włochatych krów: jaków.
Natomiast niebo zachwyca co chwilą inną kompozycją złożoną z różnych odcieni
chmur, dzięki którym ruiny zamków i krajobrazy nabierają tajemniczości. jeżeli
ktoś szuka dzikiego, miejsca na świecie i chce obcować z przyrodą to polecamy
Szkocję, gdzie często nie ma wyznaczonych szlaków i rzadko spotyka się budki z
pamiątkami. Za to spotka można dzikie zwierzaki jelenie, zające, kozice, dziwne
ptaki takie jak głuszce a nawet rekina !!! A co z pogodą? właśnie.. nie
ma co liczyć na upały. Jednak, jeśli ma się w planach trochę wysiłku np. jazda
na rowerze, czy zdobywanie szczytów to wiosenna temperatura jest całkiem na
miejscu a małą mżawką nie ma się co przejmować?.
To by było na tyle...
AGA i WIT
masz jakieś pytania związane z wycieczką pisz na
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz